Stu milionerów

Możliwość komentowania Stu milionerów została wyłączona Aktualności, Biznes, TOP Manager

Daniel Kubach, przedsiębiorca, inwestor, anioł biznesu w rozmowie z „Kapitałem Polskim” o tym, jak radzić sobie w pandemii i zbudować globalną firmę.

Daniel Kubach, przedsiębiorca, inwestor, anioł biznesu

Uważa pan, że nie sztuką jest pomnażanie pieniędzy, ale rozpoczęcie ich gromadzenia. Dlaczego to właśnie jest ważniejsze?

Porównam to do sportu, na przykład biegania, które sam uprawiam. Najtrudniejszą rzeczą jest zacząć, a później – utrzymać regularność treningów. Podobnie jest z zarabianiem pieniędzy, najpierw trzeba zrobić pierwszy krok i wytrwać w postanowieniu, bo po drodze zawsze pojawią się jakieś przeszkody. To nie jest łatwe, ale gdyby było, każdy by to robił.

Sami rzucamy sobie kłody pod nogi, jeśli chodzi o zarobki?

Sami, ale pojawiają się też sytuacje zewnętrzne, jak choćby pandemia, której przecież nikt nie mógł przewidzieć. Jeśli ktoś niedawno założył firmę, nie mógł tego wkalkulować w ryzyko. Pytanie jak zareagujemy na to zdarzenie? Jedno zobaczą przeszkodę, a inni okazję, którą chcą i będą potrafili wykorzystać.

Każdy może stać się milionerem?

O ile jest wystarczająco zdeterminowany. Są oczywiście osoby, które mają do tego predyspozycje. Jeśli ktoś wychował się w przedsiębiorczej rodzinie, też będzie miał łatwiej. Ale to nie znaczy, że pochodzenie warunkuje osiąganie wysokich zarobków. Najwięcej zależy od motywacji, postawa ma zasadnicze znaczenie. Jeśli chcę, jestem gotów wiele poświęcić i przede wszystkim uczyć się, to osiągnę cel. Zwłaszcza że możliwości jest teraz bardzo dużo – nauki, nawiązywania kontaktów, budowania relacji biznesowych, znajdowania ciekawych pomysłów. Nie brakuje też źródeł, z których można pozyskać kapitał. Właściwie jestem zdania, że obecnie mamy nadmiar możliwości, tylko od nas zależy czy z nich skorzystamy i w jakim stopniu.

Jaki błąd najczęściej popełniają początkujący przedsiębiorcy?

Mają nierealne oczekiwania dotyczące zarobków, chcą od razu zarabiać dużo i nierzadko wszystko wydają, zamiast oszczędzać lub inwestować. O wiele rozsądniej jest przygotować się na to, że pierwszy biznes może nie wyjść, drugi także nie. Choć rzecz jasna nie jest to regułą. Najważniejsze, by z każdej porażki wyciągnąć lekcję. I zaczynając działalność pamiętać, że to długoterminowa inwestycja. Znowu posłużę się analogią do biegania – biznes to maraton, a nie nie sprint. Warto się do niego dobrze przygotować i rozłożyć siły na ponad 42 kilometry. Niekoniecznie sukces przyjdzie po miesiącu, ale cierpliwie podążając wytyczoną drogą, dotrze się do mety.

Wspomina Pan w wywiadach, że przytrafiły się Panu bankructwa. Jakie wnioski wyciągnął Pan z każdej z tych upadłości?

Zdarzyło mi się zbankrutować dwa razy, wtedy było to trudne przeżycie, ale dzisiaj uważam, że to był dla mnie bardzo ważny czas, z którego wyciągnąłem dwa wnioski. Po pierwsze zrozumiałem, że najwięcej zależy ode mnie, bo miałem wpływ na te bankructwa. Brakowało mi kompetencji, więc popełniałem błędy i prędzej czy później musiałem za nie zapłacić. A po drugie, dzisiaj mam szersze spojrzenie na biznes i rozumiem, że nie ma w nim nic stałego i nic pewnego. Trzeba się po prostu przyzwyczaić do myśli, że raz będzie lepiej, raz gorzej i w miarę możliwość gromadzić środki na czasy kryzysu, pozwalające w trudnym momencie nie tylko przetrwać, ale na przykład się przebranżowić. Upadłości nauczyły mnie również kładzenia nacisku na kompetencje, które nawet w chudych miesiącach pozwolą zbudować jeszcze większy biznes. Uważam, że takie sytuacje należy traktować jak lekcje. Zawsze zadaję sobie pytania: czego mnie to nauczyło i co bym zrobił inaczej następnym razem?

Jest Pan mentorem, coachem, aniołem biznesu. Nie tylko pomaga Pan rozwinąć działalność początkującym przedsiębiorcom, ale też tym, którzy wpadli w potężne długi, a te najczęściej podcinają skrzydła, a nie zachęcają do działania.

Wiele osób, które zbankrutowały, szybko się poddaje, zamiast próbować się podnieść. W swojej karierze wypromowałem od zera, bo tak trzeba to nazwać, lub od długów w sumie 31 milionerów. Mam dużo energii i motywacji, by wesprzeć kolejnych. Minimum, które chciałbym osiągnąć, to 100 osób. Model mojej działalności sprowadza się do tego, że gdy tworzę dochodowy biznes, moi najlepsi współpracownicy stają się moimi wspólnikami i otrzymują akcje lub udziały w moich firmach. Pracując mocno i ciężko, z samej prowizji są w stanie wypracować swój pierwszy milion. Dlatego moim celem jest szukać i poznawać moich przyszłych partnerów biznesowych i wspólników.

Pełni Pan też rolę anioła biznesu…

…i inwestuję w innowacyjne projekty, które zmieniają świat. Zdarza się, że świetny człowiek przychodzi ze znakomitym projektem, ale bywa, że ten przedsiębiorca ma taki sobie pomysł na biznes, natomiast ma wielki potencjał w sobie. Wtedy wspólnie znajdujemy odpowiedni pomysł i model biznesowy. Anioł biznesu tym się różni się od funduszu inwestycyjnego, że ten ostatni przekazuje tylko środki na działalność, a anioł zapewnia zarówno fundusze, jak i wsparcie prawne, księgowe, logistyczne, lokalowe, a także mentoring, coaching i kontakty, które otwierają wiele drzwi. Nierzadko anioł biznesu bierze na siebie te najtrudniejsze tematy, a przedsiębiorca wie, że ma w nim pełne wsparcie.

Czas pandemii, również finansowo trudny dla wielu osób, to dobry moment na rozpoczynanie działalności?

Największe fortuny powstały właśnie w kryzysie. Oczywiście wiele przedsiębiorstw nie przetrwało, ale rynek nie znosi próżni. 2020 był rokiem czekania, ale rok 2021 będzie rokiem działania i szukania niszy. Bardziej rzutcy przedsiębiorcy wyciągnęli wnioski z pandemii, modyfikując, zmieniając, rozszerzając ofertę tak, by przystosować firmę do nowych warunków. Restauracje zaczęły masowo oferować usługi kateringowe, instytucje, w których wcześniej trzeba było stawiać się osobiście, przeszły na internetową obsługę petentów, prywatne firmy medyczne przestawiły się na telemedycynę, również NFZ zdecydował się na teleporady. Przedsiębiorstwa, które przeszły do internetu triumfują, bo ludzie boją się wychodzić z domu, a okazuje się, że większość spraw można załatwić on-line. W dobie pandemii na całym świecie zanotowano wzrost pobrań aplikacji o ok. 30-33% w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego, co daje ok. 380 miliardów dolarów, które wydali klienci. To pokazuje kierunek, w jakim rozwija się biznes.

Skoro rozmawiamy o medycynie w świecie wirtualnym, trudno nie wspomnieć o Pana najmłodszym biznesowym dziecku, jakim jest YourFitWay, który ma stać się jednorożcem wartym 1 mld dolarów.

To jest cel, który przed YourFitWay postawiłem, a chcę go osiągnąć pozyskując 10 mln klientów z całego świata. Obecnie funkcjonujemy na ponad 70 światowych rynkach, a chcemy być na wszystkich 195, choć nie mam pewności, czy uda się także podbić Koreę Północną. Jeśli nie, nie szkodzi, w zupełności wystarczy nam reszta świata. Robimy to dzięki naszym partnerom, którzy promują naszą aplikację na swoich profilach w social mediach i w ten sposób zarabiają z nami pieniądze.

Dlaczego zainwestował Pan w firmę z obszaru zdrowia cyfrowego?

Chciałbym zarazić ideą proekologicznej postawy i aktywności fizycznej miliony ludzi na świecie. YourFitWay jest aplikacją związaną z profilaktyką zdrowotną – zachęca do pokonywania codziennie 10 tys. kroków. Zgodnie z badaniami naukowców z Harvard Medical Scool tyle wystarczy, by zachować zdrowie fizyczne, a także przedłużyć życie – w przypadku mężczyzn nawet o 21 lat. Ruch wpływa nie tylko na długość, ale i jakość życia, a także na samopoczucie. Lepiej śpimy, mamy dotleniony umysł, a więc jesteśmy szczęśliwsi, bardziej wydajni, fizyczna aktywność wzmacnia także odporność organizmu.

Porusza się Pan, bardzo umiejętnie, w różnych, nierzadko odmiennych biznesowych obszarach. Co napędza Pana do wchodzenia w nowe biznesy?

Z jednej strony rywalizacja z samym sobą, a z drugiej chęć zrobienia dla świata czegoś dobrego, co przysłuży się planecie i kolejnym pokoleniom. Działam w czterech branżach – medycznej, prawnej, nowych technologii i medialnej. W każdej z nich szukam rozwiązań korzystnych dla zdrowia czy innych życiowych spraw moich klientów. Jednocześnie nic nie produkuję, a więc nie zanieczyszczam środowiska. Umożliwiam też moim klientom i partnerom, jak w przypadku YourFitWay, zarabianie pieniędzy, ponieważ każdy może być po prostu użytkownikiem aplikacji albo jednocześnie uczestnikiem naszego programu partnerskiego. Wystarczy pobrać aplikację, by zacząć zarabiać, co może być szczególnie ważne dla osób z regionów świata dotkniętych kryzysem. Taki jest cel mój i moich wspaniałych wspólników, bez których nie dokonałbym tego – działamy globalnie, zarabiamy, a jednocześnie chcemy zrobić coś naprawdę pożytecznego dla świata. Jestem przekonany, że z naszych zespołem, który nazywamy YourFitWay Family, na pewno to osiągniemy.

Rozmawiała: Małgorzata Pawlaczek